Kołysanka dla Księżniczki
 
  Strona startowa
  Co można tu znaleźć?
  Słowa Słowa Słowa - debiut Boże Narodzenie 2020
  BajDusie - tomik wydany : kwiecień 2022
  Rozmowa Świąteczna: 21 grudnia 2016
  Bezkres - 10.2020 - wywiad
  Wnet.fm - wywiady MiŚ
  Z Ewangelii do Serca
  From the Gospel to Heart
  Świadectwa z rekolekcji
  Dziękuję Duchu Święty
  => 564 kilometry opatrzności
  Malowanie Słowem 23.01.2015
  skrobki 2004 - 2021
  skrobki 1987 - 2002
  Skrobki - opowieści
  Wąż na Jabłoni
  Szamanka i Olivki
  Sewe Songs Book
  Księga gości
  Kontakt
  Zagadki... dla Przedszkolaka
  Prawa Autorskie
Dziękuję Duchu Święty
 
 
„Błogosławcie”
Pomagajmy potrzebującym, po prostu pomagajmy. Niepotrzebne jest zamieszanie, w którym wznosi się wzajemne oskarżenia. Porównywanie działań realizowanych przez różne organizacje, zajmujące się zupełnie odmiennymi sposobami pomocy zatraca ich prawdziwe znaczenie. Ich wspólnym mianownikiem jest pomoc potrzebującym oparta na tym, co my wszyscy im ofiarujemy. Różni je natomiast światopogląd. Tu zaczyna się problem, który tak bardzo podzielił ludzi wywołując falę wzajemnej nienawiści.
Mojemu sercu bliskie są działania organizacji opierających się na poszanowaniu życia i drugiego człowieka, opierających się na wartościach wypływających z nauki Jezusa Chrystusa. Nawiązujących do Miłości Bliźniego. Ufam im. Bo ufam Jemu.
Ufam. Ufam Jezusowi. Ale czy na pewno? Po raz kolejny rozgorzała dyskusja dotycząca WOŚP i jej organizatora. I zwątpiłem. Każde z moich dzieci po urodzeniu miało badanie słuchu robione na sprzęcie, w który szpitale wyposażyła WOŚP. Namacalne dobro, którego doświadczyłem. Z drugiej strony organizator WOŚP jest także organizatorem czegoś, czego zupełnie, ale zupełnie nie popieram, i żadnemu z moich dzieci nie pozwoliłbym w tym uczestniczyć; bo jest sprzeczne z wyznawanymi przeze mnie wartościami.
Bardzo długo się zastanawiałem, nad tym, jak powinienem postąpić z WOŚP. Aż któregoś dnia wracając z pracy w Radio Maryja usłyszałem audycję, w której gościem była siostra zakonna zaangażowana w Przystanek Jezus. Opowiadała o spotkaniach z ludźmi. Ludźmi zagubionymi, niosącymi w swoich sercach ogromny ból i cierpienie. Ci ludzie bardzo potrzebowali takich rozmów. Decydowali się na rozmowę, choć przyjechali w zupełnie innym celu. Słuchałem, a w moim sercu rodziła się radość. Zrozumiałem słowa zapisane w liście do Rzymian: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). TAK! Bóg ma doskonały plan, by pokonać zło. Jeśli tylko dostrzeżemy dobro drzemiące w innych ludziach, tak jak On je dostrzega. Jeśli tylko pozwolimy, aby dobro mogło się z nich wylewać; błogosławiąc im a nie złorzecząc (Rz. 12,14), to On, ze złem, sobie poradzi. Wiem to. Przecież ufam Mu ! I już nie mam wątpliwości.
Amen
Seweryn Krzysztof Topczewski.
7/01/2016
„Błogosławcie, a nie złorzeczcie” (Rz 12, 14), bowiem „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20)
 
 
„Oczy duszy, oczy ciała”
 
Przez wiele lat, ilekroć czytałem fragmenty Ewangelii dotyczące przywrócenia wzroku niewidomym (Mk 8, 22-26 / Mk 10, 46-52 / J 9, 1-11) zastanawiałem się nad tym, jak wielkie musiało być to przeżycie dla tego, kto doznawał tej łaski ofiarowanej mu przez Boga z rąk Jezusa. Równocześnie intrygowało mnie sceptyczne, pełne powątpiewania; wręcz przesączone przekonaniem o szatańskim pochodzeniu uzdrowienia, stanowisko tych którzy przy tym byli, jak i faryzeuszów.
 
Te uzdrowienia robiły na mnie szczególne wrażenie ponieważ od 3 roku życia musiałem nosić okulary. Przez lata niemal się z nimi zrosłem. Stały się nieodzowną częścią mojego ciała.
 
Jako dziecko nie znałem Boga. Owszem, słyszałem o Nim. Wiedziałem o Bożym Narodzeniu i o Wielkanocy. Ale to było wszystko.
 
Choć w szkole średniej miałem kolegę, z którym wiele godzin spędziliśmy na rozmowach dotyczących Boga i wiary, to dopiero w czasie studiów poczułem zdecydowaną chęć narodzenia się dla Niego. Jako dwudziestoparoletni mężczyzna przyjąłem Sakrament Chrztu, I Komunii Świętej i Bierzmowania. Oraz Sakrament Małżeństwa.
 
Nie przypuszczałem wówczas, że oczy mojej duszy tak naprawdę tylko się uchyliły, a do ich otwarcia potrzebne będzie jeszcze 15 lat.
 
W sierpniu 2012 roku mocą sprawczą Ducha Świętego, daliśmy się porwać Panu na rekolekcje dla Małżeństw Sakramentalnych, prowadzone przez Charyzmatycznego, obdarzonego stygmatami, zamieszkującego w Niemczech a pochodzącego z Indii o.James’a Manjackal’a. Tam właśnie Pan otworzył oczy mojej duszy, wlewając do mojego serca pragnienie wypełniania jej Jego słowami i brzmieniem pieśni ewangelizacyjnych.
 
Od powrotu z rekolekcji ciągle było mi mało. Coś w głębi mnie wołało „jeszcze”. Wołanie to było niezwykle silne, a jego siła została spotęgowana dwa miesiące później.
 
We wrześniu 2012 roku o James Manjackal prowadził rekolekcje w Warszawie. Pan mnie na nie wezwał.
Tam, pierwszego dnia wielka łaska spłynęła na mnie podczas Mszy Świętej, po przyjęciu Najświętszego Ciała i Krwi Pana Jezusa. Podczas modlitwy poprosiłem Pana Boga, o to, żebym już nie musiał nosić okularów. Kiedy skończyłem się modlić usłyszałem wewnątrz Jego głos: Już nie są Ci potrzebne.
 
Od tamtej pory nie noszę okularów. Wcześniej nie potrafiłem się bez nich obejść. Godzina bez okularów był dla mnie ogromną męczarnią. Od tamtej pory czuję się bez nich wolny, jakby zdjęty został ze mnie ogromny ciężar.
 
Do okulisty jednak nie poszedłem przez półtora roku. Trochę się lękałem takiej konfrontacji… Aż do wczoraj….
 
Zupełnie niespodziewanie zwolniła się wizyta u specjalisty do którego „planowałem” pójść. Wiecie jak to się planuje że coś się zrobi w „najbliższej przyszłości”. Ciągle się to odkłada na później. Logika jednak podpowiadała mi, że po 36 latach noszenia okularów, wypadałoby skontrolować wzrok właśnie teraz, kiedy nie noszę ich już od półtora roku. Sam jednak nie umówiłem się na wizytę. Żona mnie umówiła. Pojechałem.
 
Gdy Pani doktor sprawdziła jakie mam szkła (L:-1,5 R: -0,25) ochrzaniła mnie za to, że okulary mam w torbie a nie na nosie. Dołożyła mi jeszcze za to, że twierdziłem iż od lat wielu lekarze mi mówili, że potrzebne są mi tylko do czytania, pisania, oglądania telewizji, że na co dzień nie muszę ich nosić. Pani doktor pokazała mi fotel i poprosiła abym usiadł do badania.
 
Usiadłem i zasłoniłem lewe oko. Poszło bezbłędnie.
Wychodzi panu zerówka na to prawe oko – podsumowała Pani doktor i dodała – teraz sprawdzimy wzrok komputerowo.
Oparłem czoło i brodę wpatrując się prawym okiem w zmieniający ostrość obrazek w obiektywie. Wyszło 0,00. Trzykrotnie.
Teraz było kolej na lewe oko. Wynik zaskoczył Panią doktor.
Musiał się popsuć aparat, bo wyszło: -0,5 – powiedziała i poprosiła o cierpliwość, wykonując kilka kolejnych pomiarów dla obu oczu. Musi być coś nie tak – powiedziała Pani doktor – Coś musiało się popsuć. Wynik wychodzi 0,00 dla obu oczu, a i drukarka nie drukuje wyników. – dodała Pani doktor wyłączając na chwilę aparaturę i poprawiając papier w drukarce.
Ponowny pomiar był jednak taki sam…. Potwierdzał go także wydruk.
Na prawe oko kiedyś miałem szkło: -1,0 – powiedziałem .
To musiało być jakieś napięcie w oku. – odparła Pani doktor. – Prawym okiem przeczytał pan bezbłędnie wszystkie literki. Dla tego oka jest 0,00. To lewe sprawdzimy jeszcze tradycyjnie. Niech pan zasłoni prawe oko i przeczyta lewym litery z tablicy – poprosiła mnie Pani doktor odsuwając maszynerię i losując zestaw liter wyświetlanych na ścianie. Ja zasłoniłem oko i czekałem aż pokażą się litery. Po chwili się pojawiły a ja zacząłem czytać. Górny rząd bez problemu. Środkowy który był dla mnie troszkę mniej ostry też przeczytałem. Najtrudniejszy był dolny, ale i ten przeczytałem, choć co do dwóch liter miałem wątpliwości. Przeczytałem. Pierwszy raz w życiu.
Gdyby miał pan taką wadę na jaką wskazuje szkło w okularach, to by pan tego nie przeczytał. – powiedziała Pani doktor i podała mi kartkę z różnej wielkości napisami – Niech Pan przeczyta ten najmniejszymi literami.
Przeczytałem bez trudu.
Niech pan przeczyta teraz lewym okiem. – poprosiła Pani doktor.
Ja przeczytałem lewym. – odpowiedziałem uśmiechając się.
W takim razie okulary nie są panu potrzebne. Niech pan ich w ogóle ich nie nosi. Dam panu jeszcze skierowanie na badanie refrakcji po Tropicamidzie.
 
Pani doktor sprawdziła jeszcze ciśnienie wewnątrzgałkowe a pod mikroskopem oceniła stan i wygląd przedniej części oka (rogówki, spojówki, tęczówki i soczewki). Wszystko było w porządku. Pożegnałem się z Panią doktor i poszedłem.
W ręku trzymałem wydruk z komputerowego badania wzroku, i skierowanie na badanie dna oka. Ogromna radość wypełniała mnie od środka.

 

Moja wiara po raz kolejny została umocniona. Oczy duszy i oczy ciała otworzyły się jeszcze bardziej, aby iść i głosić Dobrą Nowinę. Aby dać świadectwo miłości. Bo Jezus żyje i jest wśród nas! Amen.
 
 
24/04/2014
 
Seweryn Krzysztof Topczewski
 P.S.
Dokładnie po miesiącu od poprzedniego badania udałem się do Pani doktor z ponowna wizytą. Tym razem aby wykonać badania dna oka po Tropicamidzie. Krople utrudniają – ograniczają akomodację oka, co pozwala na stwierdzenie rzeczywistej wady wzroku. Badania potwierdziły, że jest wszystko w porządku, i że nie potrzebuję okularów. Podzieliłem się z Panią doktor swoim świadectwem, a Pani doktor opowiedziała mi o swoim znajomy, który już parę dobrych lat żyje w zdrowiu po otrzymaniu łaski uzdrowienia z raka.
Chwała Panu !
Amen
24.05.2014
Seweryn Krzysztof Topczewski




Pan cię zawsze prowadzić będzie.
 
Kiedy w marcu 2013 roku uczestniczyliśmy w rekolekcjach charyzmatycznych w Słupsku, otrzymałem przesłanie zawierające fragment Księgi Izajasza:

Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. (Izajasza 58:11)

Piękne, pełnie otuchy słowa. Każdy z nas powinien o nich pamiętać co dnia. Ale tak nie jest. Sam się o tym przekonałem.
Kilka dni temu zgubiłem portfel ze znajdującymi się w nim dwoma kartami kredytowymi. Odkryłem to na parkingu wysiadając z samochodu. Kieszeń, w której powinien się znajdować portfel była rozpięta. No tak, wypadł mi. Tego ranka musiałem coś załatwić, gdzieś pojechać, zapewne tam go zgubiłem. Aby mieć jednak pewność, zadzwoniłem do domu, prosząc żonę, żeby sprawdziła, czy nie ma go na stole. Nie było go tam.

Odszukałem numer telefonu do miejsca w którym byłem i zadzwoniłem, z pytaniem czy go ktoś tam nie znalazł i nie oddał na recepcji. Niestety, nie było takiego znaleziska.

Koleżanka w pracy przypomniała mi, żeby nie zapomniał zastrzec kart. Po chwili dodała, że może jednak jest w domu, że położyłem go w inne niż zwykle miejsce.

Mocno zdenerwowany całą tą sytuacja, pognałem do miejsca w którym byłem z samego rana aby sprawdzić, czy mój zaginiony portfel przypadkiem gdzieś nie leży niezauważony dotychczas przez nikogo. Jadąc tam, przeszłą mi przez głowę myśl, aby zajechać do domu i sprawdzić tam. Pojechałem jednak dalej. Oczywiście nic nie znalazłem i nic nikt nie widział, nie znalazł, nie oddał. Wracają, zaprzątnięty myślą zdążenia na spotkanie na które byłem umówiony zajechałem do domu. Pośpiesznie sprawdziłem wszystkie miejsca w których mogłem zostawić zgubę. Nie znalazłem.

Zadzwoniłem zatem do banku aby zastrzec karty. Pani, która odebrała uprzejmie, trzykrotnie mnie spytała, czy aby na pewno chcę kartę zastrzec, bo mogę ją tylko zablokować. Zastrzec i koniec odparłem. Zgubiłem, nie mam i potrzebuję nową. Pani uprzejmie przyjęła moją dyspozycję i poinformowała o koszcie wyrobienia nowych kart, oraz o terminie w jakim je otrzymam. Uznałem temat za załatwiony.

Całe zdarzenie jednak nadal nie dawało mi spokoju. Jak to możliwe, że ktoś znalazł, zabrał , nie oddał…. Przed oczami miałem wizje tego, co ktoś mógłby zrobić z tymi moimi kartami, gdybym ich nie zastrzegł.

Byłem rozgoryczony, że tak to wszystko się potoczyło. I wtedy, zguba się znalazła. Leżała na podłodze w pokoju naszych dzieci. W pokoju, w którym byłem trzykrotnie w poszukiwaniu zguby, bo przecież rano wchodziłem do dzieci, aby się z nimi pożegnać i pobłogosławić przed wyjściem do pracy. I wtedy przypomniały mi się słowa: Pan cię zawsze prowadzić będzie. I prowadził. Cały czas. Od chwili, gdy stwierdziłem zgubienie portfela. Ba, od chwili, kiedy zawisło nade mną zagrożenie zgubienia go. Pan zadbał o to, aby mi wypadł w domu, a nie gdzie indziej. Pan podpowiadał mi cały czas gdy go szukałem:
- w słowach koleżanki z pracy: może leży w jakiś innym miejscu w domu
- w myśli, którą miałem jadąc szukać portfela: zajedź do domu
- trzy razy posyłał mnie do pokoju dzieci
- w rozmowie z Panią z banku: może chce Pan zablokować karty.
 
Ale ja byłem ślepy i głuchy na to wszystko, co robił dla mnie Pan. Zupełnie jak Izraelici podczas wędrówki przez pustynię: Pomrzemy z głodu, pomrzemy z pragnienia, zagryzą nas żmije…. Zgubiłem, ktoś zabrał, ktoś nie oddał, jak tak mógł…. Czyż nie brzmi to podobnie?
 
Tak… Bardzo podobnie. Nasze życie to taka podróż przez pustynię po której Pan nas wiedzie do Ziemi Obiecanej. A my narzekamy, kiedy tylko napotkamy jakieś trudności…. A przecież:
 
Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. (Izajasza 58:11)
 
Amen.
20/11/2013
Seweryn Krzysztof Topczewski


Cudzołóstwo to nie tylko pójść z kimś do łóżka.

Grzechy przeciw VI przykazaniu, należą do tych, z których niechętnie się spowiadamy. Bardzo chętnie znajdujemy dla nich wytłumaczenie, zwłaszcza że dzisiejszy świat zaciera w naszej świadomości sens i znaczenie tego przykazania. Zatem zacznijmy od przypomnienia sobie jak ono brzmi:

VI. Nie cudzołóż.

Jak należy je rozumieć we współczesnym świecie? Dokładnie tak samo, jak w chwili, gdy Mojżesz otrzymał przykazania od Boga, a Jezus wypełnił je wygłaszając Kazaniu na Górze. (Mt 5:27-32)

To tam, Jezus o VI przykazaniu powiedział tak: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. […] I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie.”

Fizyczne pożądanie osoby płci przeciwnej, jest wpisane przez Boga w naszą naturę, którą prowadzi nas do sakramentu małżeństwa i związanego z nim (i tylko z nim) współżycia, poprzez które Bóg obdarowuje małżonków potomstwem, powierzając je do wychowania w wierze. Bóg obdarowuje miłością dwoje ludzi: Kobietę i Mężczyznę, łącząc ich sakramentem małżeństwa w jedno ciało, będące Jego świątynią. Dbanie o zachowanie tej łaski, podtrzymywanie jej we wspólnym życiu, jest najważniejszym obowiązkiem małżonków. Gdy któreś z nich ulega nieczystościom łamiąc VI przykazanie, wyrządza ogromną krzywdę własnej cielesności oraz duchowości, ale także w niewyobrażalny sposób rani swojego współmałżonka. Przez cudzołóstwo rani i odtrąca osobę, której przyrzekł miłość i wierność.

Czym zatem jest cudzołóstwo?: jest nim działanie prowadzące do zaspokojenia pożądliwości ciała, nie będące pożyciem małżeńskim. Podkreślam : nie będące pożyciem małżeńskim. Istota grzechu cudzołóstwa opiera się na pożądliwości ciała, która zostaje zaspokajana inaczej niż poprzez zjednoczenie się małżonków. Widać to wyraźnie w zapisach Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKK): 2360-2365, 2380, 2381, 2400

Czytając KKK, w oczywisty sposób dostrzegamy, iż współżycie poza małżeńskie, jest grzechem przeciw VI przykazaniu. Z tym faktem godzimy się w miarę łatwo. Gorzej natomiast akceptujemy fakt, że są inne formy nieczystości.

Aby kontynuować nasze rozważania, musimy się zatem odnieść do tego, co jest czystością (2348-2350), a co nieczystością (2351-2359). Według definicji Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKK) mamy trzy formy czystości (2349): jedna dotyczy stanu małżeńskiego, druga - wdowieństwa, trzecia – dziewictwa / narzeczeństwa (2350).

Do nieczystości kategorycznie należy: Rozwiązłość (2351), Masturbacja (2352), Nierząd (2353), Pornografia (2354), a także Prostytucja (2355), Gwałt (2356), i Homoseksualizm (2357-2359)

Musimy pamiętać, że Bóg stworzył człowieka „na obraz i podobieństwo Swoje” (księga Rodzaju 1,27) i obdarował sakramentami, które prowadzą do bezpośredniej jedności z Nim, a więc do świętości ludzkiego ciała. Oddanie się nieczystości sprawia, iż świętość ta zostaje utracona. Utracony zostaje stan łaski. Grzech, a z nim i Szatan, otrzymuje dostęp do naszego ciała i duszy. Bóg i jego miłość zostają odrzucone. Czystość zostaje wyparta przez nieczystość.

Grzechy przeciw VI przykazaniu, dokonywane są zazwyczaj w tajemnicy przed współmałżonkami. Aby zrozumieć ciężar odpowiedzialności spoczywającej na ulegających nieczystościom, wyobraźmy sobie, że to nasi współmałżonkowie, są tymi, którzy nas odtrącają, a my zupełnie przypadkowo, nakrywamy ich na tym. Jak byśmy się poczuli w takiej sytuacji? Jakie byłyby nasze pierwsze myśli?

Wyobraźmy sobie, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwami, a sakrament małżeństwa ma nas połączyć przed Bogiem na zawsze za kilka dni…. I właśnie odkryliśmy, te nieczystości swoich wybranków, wybranek.

Pomyślmy, czy jesteśmy wierni VI przykazaniu wobec swoich narzeczonych, współmałżonków. Czy któraś z form nieczystości, nie niszczy naszej świętości.

Oto kilka wskazówek:

Rozwiązłość i Nierząd, w znacznym stopniu dotyczy młodzieży wkraczającej w „dorosłość”, wolnych związków i narzeczonych. Chęć korzystania ze swojej seksualności, bez myślenia o konsekwencjach takiego postepowania, prowadzi do zatarcia poczucia moralności. Społeczne przyzwolenie na tego typu zachowania doprowadza do sytuacji, w której pary żyjące w taki sposób, decydujące się na związek sakramentalny, nie korzystają w pełni z sakramentu pokuty, ponieważ nie spowiadają się z nieczystości spowodowanej współżyciem przedmałżeńskim. Skutkiem tego jest zakłócenie świętości, którą Bóg pragnie ich obdarować w sakramencie małżeństwa, a komunia przyjęta podczas nabożeństwa ślubnego, zamiast być dla małżonków darem łaski, staje się ciężkim wykroczeniem przeciw Bożemu Prawu.

Masturbacja i Pornografia. To bardzo powszechne formy nieczystości, będących wykroczeniem przeciw VI przykazaniu. Niestety, dostępność treści erotycznych i pornograficznych w mediach sprawia, iż niezwykle łatwo jest stać się ich odbiorcą i użytkownikiem poprzez dostępność gazet, DVD, internetu, telewizji. Treści te powstają po to, aby wywołać pożądanie seksualnej u osoby je oglądającej, prowadzące do chęci zaspokojenia go, poprzez inne w/w formy nieczystości. W znaczącej większości kierowane do mężczyzn, i w bardzo prosty sposób prowadzą do masturbacji, która została zaakceptowana społecznie oraz medycznie i jest powszechnie traktowana jako naturalna forma rozładowania napięcia. Mało kiedy podkreślane jest, iż prowadzi do poważnych zaburzeń takich jak uzależnienie.

Pozostaje jeszcze jedna bardzo istotna kwestia. Świadomość nieczystości to jedno, a uwolnienie się od niej to drugie. Co zrobić w sytuacji, kiedy te nieczystości są naszym bagażem, lub bagażem bliskich nam osób? Czego sami byśmy od nich oczekiwali w takiej sytuacji?

Jezus kocha każdego z nas i każdego z nas pragnie zaprowadzić do świętości. On wybacza każdemu, kto uzna swoją grzeszność i pragnie się z niej wyzwolić. Zatem, jeśli to my jesteśmy tymi, którzy tkwią w nieczystościach, zawierzmy je Zbawicielowi w modlitwie, prosząc o dar uwolnienia, oraz o dar przebaczenia u tych, których w ten sposób zraniliśmy. Jeśli to my zostaliśmy w ten sposób zranieni przez naszych bliskich, oddajmy Panu ból który odczuwamy z tego powodu, prosząc w modlitwie o dar wybaczenia w naszych sercach, oraz o łaskę uwolnienia dla tych, którzy nas zranili. Chrystus jest jedyną drogą. On na krzyż zabrał ze sobą wszystkie nasze cierpienia. Swoim cierpieniem odkupił wszystkie winy ludzkości. Trwając w Nim mamy jedyną możliwość do uwolnienia się z ciężaru grzechów, oraz do przebaczenia. Nie jest to droga łatwa. Wymaga wytrwałości i cierpliwości, zarówno od tych którzy są ogarnięci nieczystością, jak i od tych, którzy zostali zranieni. Ale przecież także i do nas powiedziane zostały te słowa:

„Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym” (1 Koryntian 6,19-20), bo „Kto wierzy w Niego, na pewno nie zostanie zawiedziony” (1 P 2,7)

Amen

16-24/09/2013

Seweryn Krzysztof Topczewski

 Katechizm Kościoła Katolickiego:

http://www.katechizm.opoka.org.pl/

 

Pan Jest z nami.
 
 
15 sierpnia to święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, jest to także święto naszej Parafii. Z tej okazji nasz Proboszcz, w ramach Przygotowania Duchowego, przygotował trzydniową Adorację Najświętszego Sakramentu przed wieczorną mszą.
Wczoraj wieczorem pojechaliśmy wszyscy aby uczestniczyć w mszy świętej. Przyjechaliśmy kilka minut wcześniej, aby skorzystać z sakramentu pokuty i choć przez chwilę móc adorować Najświętszy Sakrament.
 
W naszym kościele, ołtarzyk wystawienia Najświętszego Sakramentu na ołtarzu w prezbiterium, jest zrobiony w formie obrotowej. Z jednej strony jest na stałe wystawiony Pan Jezus, a z drugiej, po obróceniu znajduje się miejsce na wystawienie Monstrancji z Najświętszym Sakramentem. Dodatkowo, w nastawie ołtarzowej (retabulum) jest piękny krzyż z Jezusem.
 
Kiedy miała się rozpocząć Msza Święta, organista zaczął grać pieśń. Nie zauważył, że Najświętszy Sakrament nadal stoi wystawiony. Dopiero gdy Ministranci uklękli przed ołtarzem zorientował się i zmienił pieśń. W tym momencie przed ołtarz przyszedł Ksiądz aby pobłogosławić wszystkich Najświętszym Sakramentem, i schować Go do Tabernakulum.
 
Ksiądz pobłogosławił i wstawił Najświętszy Sakrament do Tabernakulum, i rozpoczął odprawiać mszę; ale nie odwrócił ołtarzyka z Panem Jezusem. Kiedy uświadomiłem sobie, że ołtarz wygląda inaczej niż zazwyczaj, przez moją głowę przebiegła błyskawicznie jedna myśl: „Pan Jezus jest wśród nas. To prawda. Jezus zstąpił z krzyża i jest TU razem z nami. Miejsce, w którym zawsze Był na ołtarzu jest puste.”
 
Wsłuchując się w liturgię słowa, cały czas myślałem o tym że Jezus jest z nami. Ta myśl wypełniała mnie ogromną radością. Wpatrywałem się w „puste miejsce” na ołtarzu i radowałem w głębi serca. Cała msza wydawała mi się szczególnie doniosła, radosna, pełna Miłości Bożej.
 
Po zakończeniu komunii, chowając Sakramentalia, Ksiądz odwrócił ołtarzyk. Kiedy po przyjęciu Komunii Świętej, po modlitwie podniosłem głowę i spojrzałem na ołtarz, Pan Był na ołtarzu a we mnie rozbrzmiała druga myśl: „Pan wypełnił nas Sobą i powrócił na Krzyż Zbawienia”.
 
To było dla mnie niesamowicie silne przeżycie. Wiele razy w katechezach i homiliach słyszałem, że podczas Mszy Świętej, Pan Jezus jest pośród swojego ludu. Chyba tego do końca nie rozumiałem. Podczas wczorajszej mszy doświadczyłem Jego Obecności. To wielka łaska. Dziękuję Ci Panie. Amen.
 
14/08/2013
Seweryn Krzysztof Topczewski

Sakrament małżeństwa

Przygotowania przedślubne pochłaniają mnóstwo czasu i wymagają ogromnego poświęcenia. A kiedy przychodzi ten dzień, myśli przyszłych małżonków zwracają się w kierunku gości. Bo wszyscy będą na nich patrzeć. „Będziemy w centrum uwagi” powtarzają narzeczeni „a strasznie tego nie lubimy”. I zaczynają się denerwować. O to, czy suknia będzie dobrze leżała. O to, czy z emocji przypadkiem się nie pomylą. O ot czy wszystko będzie jak należy….

Tak naprawdę, wszystkie rzeczy o które się wówczas martwią, są zupełnie bez znaczenia. To, czy mucha Pana Młodego się przekręciła, czy jego buty są na glanc wyczyszczone, i czy suknia ślubna Panny Młodej jest wystarczająco piękna a zamówiony bukiecik idealnie do niej pasuje; jest bez znaczenia. Są to jedynie elementy, drobne szczegóły, podkreślające wagę Tego Co jest istotą ceremonii. Są oprawą, która dla oka podkreśla to, co tak naprawdę się wydarzy w sferze duchowej. Wszak wszyscy zgromadzeni na uroczystości przybywają z powodu sakramentu który połączy dwoje ludzi przeznaczonych sobie przez Boga. I to na to powinny być zwrócone oczy i otwarte serca wszystkich gości.

Ksiądz celebrujący tą przepiękną uroczystość, jako wysłannik Boży podchodzi po przyszłych małżonków i podprowadza ich do ołtarza, Duch Święty otacza ich Swoją opieką. W osobie Kapłana, przez liturgię słowa, wybraną na ten szczególny dzień, Pan przekazuje Młodym sens i znaczenie tego co pragnie w nich dokonać. Wskazuje Sakrament Małżeństwa jako szczególny, wręcz najważniejszy ze wszystkich sakramentów. Bo przecież „7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. 9 Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”

Tak mówi Ew. wg. Św. Marka 10; 7-9, a Jezus namaszcza swoim ciałem i krwią w eucharystii. Ciałem i Krwią. Właśnie w tym sakramencie małżonkowie zostają napełnieni Pełną Eucharystią, i zostają pobłogosławieni. Ich serca od tej pory stanowią jedność. Stają się Jednym Domem Bożym. Stają się Tabernakulum Jezusa Żywego. I od tej pory to razem wypełniają Jego Wolę. Jego Woli zostają oddani i poświęceni. Poprzez wzajemną miłość wyrażają miłość do Boga. Poprzez wzajemny szacunek, wyrażają szacunek dla Stwórcy. Poprzez wzajemne oddanie, okazują swoje oddanie Bogu. A Bóg obdarowuje Ich Swoimi łaskami. Po tysiąckroć większymi niż to co sam otrzymuje od małżonków. Bo Bóg, Jest Bogiem Miłości. Amen.

8/8/2013
Seweryn Krzysztof Topczewski

Papierowa Wiara.
 
Od paru dni mam okazję obserwować „przekomarzanie” na temat kolejności stworzenia Mężczyzny i Kobiety. Moja koleżanka wyszukuje przeróżne kawały udawadniające doskonałość kobiet, zaś kolega doskonałość mężczyzn i niedoskonałość kobiet. Oczywiście wszystko w formie żartów, by udowodnić Kto jest najlepszym dziełem Boga, także na zasadzie dokuczania sobie…
Dziś, obserwując ich kolejne potyczki, napomknąłem, że gdyby Adam odpowiednio zajmował się Ewą w Raju, nie mielibyśmy teraz takich sytuacji.
Na te słowa, kolega zareagował w sposób, którego się nie spodziewałem. Zapytał: „A ty nadal wierzysz, że Bóg stworzył ludzi, niebo i ziemię? Przecież mamy ewolucję!”
Oczywiście że tak! - Odparłem bez zastanowienia - Jestem Chrześcijaninem.
Ale przecież mamy ewolucje. Jak On stworzył choćby te dinozaury?
Wiesz, odparłem, w Piśmie Świętym jest jeden termin obejmujący także ewolucję. Siedem Dni.
Siedem Dni? – spytał z nutą politowania w głosie.
Tak Siedem Dni. – potwierdziłem - Boskich Siedem Dni, nie Ludzkich. Dla Boga czas nie ma ani początku, ani końca. To my, ludzie myśląc po ludzku, wszystko chcemy naukowo potwierdzić i opisać. Dla Boga czas nie ma końca.
Ma koniec. – powiedział stanowczo - Nasz świat skończy się przecież za ileś miliardów lat. Dla mnie to co jest napisane w Biblii to taki przewodnik dla dzieci. A też jestem Chrześcijaninem.
I nie ze wszystkim się zgadzasz. – dodała koleżanka.
Tak. Wierzę w to co chcę. – zakończył rozmowę kolega.
Westchnąłem nic nie odpowiadając.
I pomyślałem:
Jaka jest w nas wiara, kiedy bez zastanowienia, od pierwszego słowa kwestionujemy to co mówi nam Pismo Święte?
Jaka jest w nas wiara, kiedy milkniemy, gdy ktoś stanowczo kwestionuje prawdziwość Słowa Bożego?
Jaka jest w nas wiara? Czy sprowadza się jedynie do zapisów w Księgach Parafialnych mówiących o tym, że zostaliśmy ochrzczeni w imię Trójcy Świętej? Że przyjęliśmy sakrament I Komunii Świętej oraz Bierzmowania?
Jaka jest w nas wiara? Siedząca na ławce w kościele, bo tak wypada?
Jeżeli tak… To nasza wiara jest papierowa i jak papier przestanie istnieć….
 
21/06/2013
Seweryn Krzysztof Topczewski

czas....  
   
Stronę odwiedziło już 38998 odwiedzający (71111 wejścia) :)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja