Kołysanka dla Księżniczki
 
  Strona startowa
  Co można tu znaleźć?
  Słowa Słowa Słowa - debiut Boże Narodzenie 2020
  BajDusie - tomik wydany : kwiecień 2022
  Rozmowa Świąteczna: 21 grudnia 2016
  Bezkres - 10.2020 - wywiad
  Wnet.fm - wywiady MiŚ
  Z Ewangelii do Serca
  From the Gospel to Heart
  Świadectwa z rekolekcji
  Dziękuję Duchu Święty
  Malowanie Słowem 23.01.2015
  skrobki 2004 - 2021
  skrobki 1987 - 2002
  Skrobki - opowieści
  Wąż na Jabłoni
  => Elfandry, Flinki i Olbandy
  => SAFAR
  => ZAKON
  => SUS
  => WROTA
  => Ziemia Ognia
  => WOJOWNIK
  => Mysli uczesane
  Szamanka i Olivki
  Sewe Songs Book
  Księga gości
  Kontakt
  Zagadki... dla Przedszkolaka
  Prawa Autorskie
WROTA
 
 
 
„WROTA”
 
 
 
I.
 
Wróciłem do domu po dniu ciężkiej pracy. Na dźwięk moich kroków amorficzna ściana zamieniła się w giganty ekran. Akurat była pora Dziennego Przeglądu Wydarzeń. Wiadomości były przesycone jednym tematem. Właśnie mijała 10 rocznica wprowadzenia WRÓT do powszechnego użytku. Wydało mi się to niemożliwe. Jednak tak było, dokładnie dzisiaj, mijało dziesięć lat, jak pierwsze WROTA zostały zamontowane w mieszkaniu prywatnym. A przecież jeszcze 30 lat temu korzystały z nich tylko Władze Państwowe i Odziały Szybkiego Reagowania. WROTA były instalowane w wybranych miejscach, takich jak ambasady, parlamenty,sejmy, siedziba Kongresu Narodów, oraz tereny działań wojennych. Ich cena była tak wysoka, że nikt poza elitami władzy nie mógł sobie pozwolić na korzystanie z ich dobrodziejstwa.
 
Po dziesięciu latach od ich wynalezienia WROTA stały się kołem napędowym najlepszych biur podróży. Grono użytkowników powiększyło się o najbogatszych ludzi na świecie. Panowie w słomkowych kapeluszach i Panie z drinkami z palemką należeli wyłącznie do tego grona. Budowano dla nich specjalne hotele w najbardziej atrakcyjnych, i dotychczas niedostępnych dla człowieka miejscach na ziemi.
 
Technologia produkcji wrót rozwijała się w niesamowitym tempie. Cena wrót spadała z roku na rok, choć niektóre rządy starały się sztucznie utrzymywać ich cenę na stałym poziomie. Kolejna dekada zmieniła jednak wszystko. Dzięki opracowaniu nowego typu nad-przewodnika cena WRÓT stała się osiągalna dla zwykłego śmiertelnika, dokładnie takiego jak ja.
 
Wiele się zmieniło od tego dnia. Wiele powszechnych środków transportu przestało istnieć. Na ulicach nie ma już samochodów. To znaczy są, w pełni ekologiczne, ale są tak nieliczne, jak w czasach, kiedy produkowano pierwsze samochody na świecie. Używają ich miłośnicy powolnego przemieszczania się z miejsca na miejsce. To samo dotyczy samolotów, pociągów i statków. Kiedy wychodzi ktoś do pracy lub do sklepu na zakupy po prostu korzysta z WRÓT. Nastała pełna dyspozycyjność. Nawet z urlopu w parę chwil można wrócić do firmy i załatwić sprawę, która wymaga zajęcia się nią osobiście. Kiedy zapomni się czegoś zabrać wyruszając do Tybetu, wystarczy skorzystać z wrót! Oczywiście, w miejscu w którym się owe WROTA znajdują.
 
Każde wrota mają swój adres, oparty na zapisie jego położenia geograficznego. Dokładna długość i szerokość geograficzna. Proste. Każde drzwi mogą zapamiętać do 15 000 takich adresów. Razem z Wrotami dostarczana jest książka adresowa, do złudzenia przypominająca książkę telefoniczną. Adresy mogą być dostępne bądź zabronione dla danych drzwi. Nikt z domowych WRÓT nie dostanie się do Kancelarii Prezydenta, ani do jego współpracowników. Jeśli ma taką potrzebę, żeby porozmawiać z Prezydentem, system dostępu w Pałacu Prezydenckim ustala czas i miejsce spotkania, o ile sprawa zgłoszona przez chętnego do wizyty zostanie przez system uznana za godna takiego wyróżnienia.
 
Jak to działa? Podchodzę do WRÓT, wbijam adres geograficzny... na przykład.... Teatru „The Globe” w Londynie. Czekam na dostęp... i proszę, oto przez swoje WROTA widzę to co widać z WRÓT umieszczonych w pobliżu teatru. Wystarczy że zrobię krok, a moja noga będzie stała na ulicy w Londynie. Mogę się chcieć wybrać na spacer po Polach Elizejskich – kilka stuknięć w klawiaturę i gotowe! Fajna zabawka, prawda?
 
 
 
 
II.
 
Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Leżałem wpatrzony w ekran na ścianie pokazujący gwiazdy. Zwykle na noc wybieram na nim widok gwiazd. Co kilka dni zmieniam punkt na ziemi, z którego chcę obserwować sklepienie niebieskie. Dzisiaj wpatrywałem się w nasze niebo. Przez chwilę pomyślałem o wschodzie słońca nad pobliskim lasem i ekran sam zmienił prezentowany obraz na ten o którym myślałem. Wpatrywałem się w pomarańczową poświatę, widziałem jak blednie i rozjaśnia niebo nowym dniem.
 
Nagle obraz się wygiął jak w krzywym zwierciadle i zniknął... po chwili zamiast słońca pojawił się obraz jakichś WRÓT. KTOŚ W NIEZNANYM MI NIEJSCU NA ZIEMI, właśnie wychodził z domu. Wbił adres i wszedł we WROTA. A kiedy zniknął po ich drugiej stronie zamiast zielonego napisu P.P. (Przeniesienie Prawidłowe) i widoku jak się oddala w miejscu do którego się udał, widać było czarną otchłań i czerwony napis NIEZNANY BŁĄD PRZENIESIENIA.
 
Zdziwiła mnie bardzo cała ta sytuacja i sięgnąłem po telefon. Szybko wybrałem 775 i czekałem na połączenie. Po chwili usłyszałem dobrze ciepły damski głos:
„ Witamy w Centrum Obsługi Użytkowników WRÓT. Dla bezpieczeństwa wszystkie rozmowy są nagrywane. Aby przyspieszyć pracę centrum przygotuj numer adresowy swoich WRÓT.
Jeżeli jesteś użytkownikiem WRÓT wybierz 1,
Jeżeli chcesz zamówić WROTA wybierz 2,
Jeżeli chcesz zablokować dostęp lub usunąć adresy z list WRÓT wybierz 3,
Jeżeli chcesz dodać nowe adresy do swojej listy wybierz 4,
Jeżeli chcesz....” itd. Na samym końcu wyliczanki usłyszałem
„Jeżeli chcesz się połączyć z operatorem, wybierz 0” i tak też zrobiłem.
- Centrum Obsługi Użytkowników WRÓT, słucham.
- Dzień dobry. – odpowiedziałem operatorce. Przedstawiłem się i podałem adres swoich wrót.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – spytała mnie pani „po drugiej stronie”.
- Na moim monitorze widziałem obraz z nieznanych mi WRÓT....-zacząłem.
- To nie możliwe. – przerwała mi energicznie kobieta z centrali-obraz z WRÓT jest zastrzeżony i dostępny tylko Oddziałom Nadzorującym w poszczególnych Strefach. Kamery na WROTACH służą jedynie bezpieczeństwu i analizie prawidłowości Przeniesień.
- I właśnie chodzi o nieprawidłowość. – dodałem, kiedy tylko nastąpiło zawieszenie głosu. – Zamiast Miejsca Przeniesienia i zielonego P.P., czyli „Przeniesienie Prawidłowe”, przez WROTA nie było nic widać. Był także czerwony napis NIEZNANY BŁAD PRZENIESIENIA.
- Proszę Pana-zaczęła stanowczo pani z Centrali – wszystkie możliwe błędy są znane Dyspozytorom w Oddziałach Nadzorujących. Nie ma zatem możliwości wystąpienia opisanej przez Pana sytuacji.
- Czy może mi Pani podać numer telefonu do mojej Strefy Nadzoru? – spytałem już mocno podirytowany.
- Nie ma takiej potrzeby-odparła Pani z Centrali.
- Nalegam-dodałem stanowczo-W innym wypadku poproszę Pani Numer Operatora i skontaktuje się z Pani Przełożonym.
- Nie ma takiej potrzeby...-słychać było zdenerwowanie w jej głosie.-niech Pan notuje....
 
 
 
 
III.
 
Przez dobre pół godziny nie mogłem się dodzwonić. Telefon był zajęty cały czas. Wreszcie w słuchawce zabrzmiał męski głos.
- Strefa Nadzoru 145, Oddział D, słucham.
- Dzień dobry – przywitałem się – Dzwonię w następującej sprawie.....
 
W kilku krótkich zdaniach opisałem wszystko co widziałem. Osoba odbierająca mój telefon wydawała się mocno zainteresowana moją opowieścią.
 
- Widział Pan może numer WRÓT który został wybrany przez tamtą osobę?-usłyszałem po moim wywodzie.
- Niestety nie. – odparłem – Nie widziałem także numeru WRÓT z których dokonywano Przeniesienia.
- A czy obraz z WRÓT ma Pan nadal na swoim ekranie? – spytał mężczyzna, który wcześniej nie brał udziału w rozmowie.
- Tak. – kiwnąłem głową, jakbym widział swojego rozmówcę.
- To dobrze. Niech Pan spróbuje na panelu sterowania ręcznego odczytać położenie Wrót, które Pan ogląda.
Podszedłem do panelu leżącego na stoliku obok łóżka i odczytałem widniejące na nim położenie. Przez chwilę trwało milczenie.
- Cholera... – usłyszałem w słuchawce.-WROTA Personalne. Wcześniej były tylko Korporacyjne i Transportowe.... Jest Pan tam jeszcze? – zabrzmiało, jakby sprawdzenie czy słyszałem to co przed chwilą w wyniku nieuwagi wydostało się spoza biura. – Jest Pan tam?
- Przepraszam, wołał mnie Pan? – udałem, że właśnie wszedłem do pokoju – Byłem w kuchni i nie słyszałem, bo zostawiłem telefon na stole.
- A może Pan wybrać położenie 23W45S? Co Pan widzi?
- Widzę WROTA i tkwiący w nich do połowy wsunięty wagon towarowy, oraz komunikat o nieprawidłowym przeniesieniu. – odparłem po chwili, jak tylko udało mi się ustawić interesujący ich zakres.
- Transportowe. – szepnął mężczyzna, który odebrał mój telefon. – Będzie trzeba się skontaktować z Centrum Stref.
- Dziękujemy Panu bardzo. – usłyszałem głos drugiego z mężczyzn. – lepiej niech Pan dzisiaj nie wychodzi z domu, jeśli ma Pan taką możliwość. Dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Rzeczy, które nie powinny się wydarzyć, a jeśli nawet to Pan nie powinien ich zobaczyć na swoim ekranie. Musi mieć Pan uszkodzony odbiornik. Rozumie Pan powagę sytuacji??
 
Zapadło milczenie. To pytanie zupełnie mnie zaskoczyło. Oczywiście odpowiedziałem na nie twierdząco. Co innego mogłem zrobić w tej sytuacji. Jak już zacząłem dociekać co się dzieje, to terazmusiałem już zachować milczenie. Zadzwoniłem do szefa, że potrzebuję dzień urlopu. Nie będę ryzykował tym, że może i ja trafię nie wiadomo gdzie, bądź co gorsza, jak ten wagon utknę w połowie drogi. Bez użycia WRÓT nie było mowy, żeby tam dzisiaj dotarł. Dzieliło nas 2500 km. Postanowiłem czekać, aż sytuacja się unormuje.
 
Jednocześnie rosła we mnie ciekawość. Zastanawiałem się czego mógłbym się jeszcze dowiedzieć próbując zmieniać połozenia na panelu ekranu. Ogromna ciekawość pchała mnie do pogrzebania w świecie fal elektromagnetycznych Ziemi. Zacząłem zmieniać cyfry a potem litery. Próbowałem chyba wszystkich możliwych kombinacji cyfr z położeń, które już znałem z rozmowy z Strefą Nadzoru. Ekran początkowo przywoływał obrazy z różnych WRÓT, w których nie działo się nic niepokojącego. Ktoś wychodził do sklepu, ktoś wracał od znajomych, lub wpadał do kochanki, kiedy mąż właśnie docierał do pracy. Ktoś wyprowadzał psa na spacer. Na innym zakresie jakaś młoda kobieta wystawiała swoje wdzięki do skorzystania za odpowiednią opłatą w najsłynniejszej dzielnicy Amsterdamu. Cisza i spokój. Żadnych niepokojących zjawisk.
 
Im dłużej grzebałem w położeniach, tym wolniej ekran je wyszukiwał. Zniekształcał jak odbicie widziane w trącanej wiatrem wypolerowanej tafli cienkiego lustra. Po jakimś czasie pojawił się na nim fioletowy napis: OPERACJA NIEDOZWOLONA! WYBIERZ ZAKRES PRZEZNACZONY DLA TELEWIZJI. Wszelkie zmiany adresu na zbliżony do położenia, które wcześniej wybierałem niczego nie dawały. Najwyraźniej Strefa 145D powiadomiła Stację Przekaźnikową o nieprawidłowości odbieranego przeze mnie sygnału i zakresy przeznaczone dla kamer z WRÓT zostały zablokowane. Na pewno, żebym czegoś przypadkiem nie zobaczył...
 
 
 
 
IV.
 
Zgłodniałem. Moja lodówka była bezdusznie pusta. Potrzebowałem wyjść i zrobić jakieś zakupy. Postanowiłem jednak najpierw sprawdzić, czy moje WROTA nie sprawią mi niepożądanej niespodzianki. Wybrałem przypadkowy adres z mojej listy i sięgnąłem po piłkę leżącą obok moich butów. Przez WROTA widziałem boisko znajdujące się pod moim blokiem. Ze stu procentową pewnością rzuciłem piłkę w jego stronę. Piłka odbiła się od boiska i wróciła do mojej dłoni. Rzuciłem ją jeszcze raz. Tak samo pewne miękko przysiadła na czarnej płycie boiska i wróciła. Fajna zabawa – pomyślałem i puściłem piłkę jeszcze kilka razy. Wpadłem w równy rytm i szło mi to coraz szybciej. Puściłem więc piłkę z większą siłą. Odbiła się i zaczęła wznosić ku górze. Widziałem jak do mnie wraca i chciałem wyciągnąć do niej rękę. Już prawie palcami „dotknąłem” lustra WRÓT, kiedy dostrzegłem, że piłka zaczyna blednąć i z zielonego koloru przechodzi w żółty. Cofnąłem rękę a piłka sama mi w nią wpadła po mojej stronie WRÓT. Była strasznie gorąca. Dokładnie w tym samym momencie obraz boiska we WROTACH zachwiał się i zniknął pozostawiając po sobie czarną pustkę. Na WROTACH zapaliła się czerwona lampka a na ciemnej powierzchni, która pojawiła się zamiast boiska widniał napis: NIEZNANY BŁĄD PRZENIESIENIA.
 
Zrobiło mi się gorąco. Czułem jak włosy na rękach stają mi dęba. O nie – pomyślałem i przekręciłem dźwignię znajdującą się tuż nad klamką. Zielony napis WROTA zmienił się na niebieski DRZWI. Rozległo się ciche syczenie powietrza układu pozwalającego na korzystania jedynie z jednej z powyższych opcji. Złapałem za klamkę i otworzyłem DRZWI, bo teraz WROTA spełniały ich funkcję. Po chwili zobaczyłem znajdujący się za nimi korytarz...
Ruszyłem ku schodom. Miałem przed sobą do pokonania 32 schody dzielące II piętro od chodnika. Były czyste i lśniące, gotowe na każdego, kto by chciał z nich skorzystać. Ktoś o nie dbał każdego dnia. W tym domu nigdy z nich nie korzystałem. Widziałem je pierwszy raz, bo wprowadziłem się przez WROTA.
 
Dwa rządki niebieskich lampek świeciły sobie radośnie po obu stronach korytarza i na schodach. Skojarzyły mi się z salą kinową. Świetnie je było widać, kiedy zapadał mrok w sali projekcyjnej. Teraz, kiedy było jasno od wpadającego przez okna światła, lampki na korytarzu były ledwo zauważalne.
Zastanawiało mnie, że nie widać drzwi do mieszkań. No tak. Przecież widać je na korytarzu tylko wtedy kiedy WROTA są przełączone na opcję DRZWI. Korytarz bez DRZWI wyglądał dość dziwnie. Jakby on i znajdujące się tam schody nigdzie nie prowadziły. Dokądś jednak prowadziły...
Ja miałem przed sobą jeszcze parę kroków by w sposób, jakiego dawno nie stosowałem, znaleźć się na zewnątrz domu w którym mieszkałem. Już widziałem światło wpadające do środka przez zawsze otwartą bramę. Miałem wrażenie, że wkroczę w inny wymiar. Wymiar, który jeszcze kilka lat temu był czymś powszechnym. Do tego stopnia, że nikogo nie dziwił, tak jak mnie w tej chwili. Szybko odwykłem od takiego sposobu przemieszczania się.
 
Ulica była pusta. Rozejrzałem się dokładnie we wszystkie strony. Nie było na niej nikogo oprócz mnie. Zupełnie, jakbym trafił do opuszczonego miasta. Wiatr smagał mnie po policzkach i rozwiewał włosy. Bardzo dawno już nie czułem jego dotyku. Zabiegany codziennym do pracy i z pracy, przyzwyczajony do korzystania z WRÓT, dzięki którym nie miało znaczenia jak daleko od miejsca zamieszkania muszę dotrzeć; zapomniałem jakie to miłe uczucie. Cisza i spokój panująca dookoła dawała mi wytchnienie i relaks.
 
Idąc ulicą zastanawiałem się o czym jeszcze zapomniałem w swoim dniu powszednim korzystając z WRÓT we wszystkich sprawach, które miałem do załatwienia. Na pewno był nim jesienny szum liści, które właśnie mieniły się tęczą kolorów i spadały z drzew prosto na moją głowę. Na pewno zapomniałem ciepła promieni słońca, które latem opieka skórę w przyjemny sposób. Zapomniałem o skrzypieniu ziarenek piasku pod butami. Zapomniałem o kroplach deszczu, które wpadają za kołnierz i biegną wzdłuż kręgosłupa wywołując gęsią skórkę i dreszcz.
 
Czy to możliwe, żebym tak szybko odzwyczaił się od tego wszystkiego, co kiedyś mnie tak zachwycało?
 
 
 
 
VI.
 
Po raz pierwszy od siedmiu lat wszedłem do sklepu z ulicy a nie przez WROTA. Kiedy otworzyłem drzwi rozległ się dźwięk zawieszonego nad nimi dzwonka. Do drzwi była przyklejona mała blaszka, która potrącała dzwonek, kiedy się otwierały i zamykały drzwi. Jego dźwięk także zdziwił ekspedientkę.
- Dawno nikt tak nie wchodził. – uśmiechnęła się dobrotliwie – Czego Pan potrzebuje? – zapytała po chwili.
- Ziemniaki? – spytałem mając w zamyśle miejsce w sklepie w którym się znajdowały.
- Za drugim regałem. – odpowiedziała ekspedientka. – godzinę temu wykopane. Mam też wspaniałą sałatkę grecką z fetą. Stoi na półce nad ziemniakami. Oczywiście robioną w Grecji dziś rano.
- Tylko niech mnie Pani nie namawia na ośmiornicę prosto z Włoch. To jak dla mnie nie nadaje się do jedzenia. – odparłem śmiejąc się do niej.
- to może cos innego?
- Może jakąś rybę? – powiedziałem znikając za wskazanym regałem.
- No to może łosoś norweski? – zapytała, i nie czekając na moją odpowiedź wybrała na WROTACH adres do Norwegii. – Zaraz będzie świeżo złowiona. – nie zdążyła dokończyć zdania, a we WROTACH stał rybak ze skrzynią filetów w rękach. – Co tydzień we wtorek mam dostawę dokładnie o tej porze. Świetnie Pan trafił. – uśmiechnęła się zaczepnie. – Coś jeszcze Pan potrzebuje?
- Pomidory. – odparłem bez zastanawiania się nad tym. Ekspedientka zmieniła adres na WROTACH i po chwili weszła nimi do szklarni, żeby zerwać pomidory prosto z krzaka.
- Kilogram? – spytała zrywając czerwone smakowitości.
- Niech będzie. – odpowiedziałem jej. Wpatrywałem się w nią w wyczekiwaniu na jej powrót. – Oraz jeszcze skrzynkę piwa. – dodałem.
- To za chwilkę. – odparła uśmiechając się. – MAX zaraz przyniesie, prosto z browaru z Holandii. A może jakieś wino z Austrii? – spytała wchodząc z powrotem do sklepu.
- Bardzo chętnie. – teraz ja się uśmiechnąłem. – Jedną butelkę poproszę.
Ekspedientka odpowiedziała uśmiechem i już po chwili wróciła z winem prosto z winiarni w Austrii, a kiedy wybrała nowy adres, MAX wyruszył do Holandii po piwo. Nie było go może z 10 minut. Kiedy wracał, najpierw było słychać brzęczenie butelek, a dopiero potem pokazał się MAX sunący na gąsienicach. Pomyślałem, że tu wszystko jest w porządku. Dokładnie wtedy właśnie obraz we WROTACH mrugnął i zniknął. Manipulatory MAXA wystające z WRÓT po naszej stronie wisiały nieruchomo w powietrzu, by po chwili z łoskotem skrzynki uderzającej o posadzkę i wypadających z niej butelek runąć na podłogę. Na WROTACH widniał znajomy mi napis: NIEZNANY BŁĄD PRZENIESIENIA.
 
Dobrze że MAX był tylko robotem...
 
 
 
 
 
 
VII.
 
Po powrocie do domu, przez resztę dnia oglądałem kanał przyrodniczy. Zafascynowała mnie Ameryka Południowa i spływ Amazonką. Potem kolejno moim oczom ukazywały swoje piękno Arktyka, Ameryka Północna, Afryka, słonie oraz lwy, a potem Zwierzęta Australii. Podziwiałem niedźwiedzie polujące pod lodem i krokodyle czające się w ukryciu przy wodopojach. Zanurzyłem się w głębi oceanu goniąc żarłacze i orki. Drżałem na dźwięk głosu hipopotamów. Fascynujący świat. Zwiedzałem go nie ruszając się z fotela.
 
Prawie zapomniałem, o tym co się dziś rano wydarzyło. Dopiero kiedy ekran przełączył się na Dzienny Przegląd Wydarzeń powróciłem do otaczającej mnie rzeczywistości.
 
Słuchałem uważnie podawanych wiadomości. Nagle głos w ekranie zaczął zanikać, obraz zaczął blednąć zmieniać kolory aż stał się czarno – biały. Po chwili obraz, niczym przedzielony nożem zaczął się rozjeżdżać na środku marszcząc po bokach ściany niczym zasłonka, tworząc puste białe pole po środku. W POLU TYM zaczęła się robić dziura, a kiedy jej średnica dotknęła podłogi i sufitu, zaczęli z niej wybiegać komandosi. Pięć uzbrojonych po czubek głowy postaci świeciło mi po oczach latarkami umieszczonymi na końcach swoich karabinów. Zamurowało mnie.
 
- Może Pan opuścić ręce. – usłyszałem. – Musimy Pana przetransportować do Sztabu Kryzysowego Strefy Nadzoru 145. Musi nam Pan pomóc.
- Ja?? – zdziwiłem się. – Niby w jaki sposób?
- Wszystkiego dowie się Pan na miejscu. Teraz mamy Pana bezpiecznie dostarczyć na miejsce. – dodał ten sam głos pokazując pozostałym żeby stanęli dwójkami Dwóch przed i dwóch za mną. Błyskawicznie wykonali rozkaz i odwrócili się w stronę ekranu.
- Przez ścianę? – zaniepokojony – Może jednak skorzystamy ze schodów?
- Bez obaw. –odparł głos stając jeszcze bardziej z tyłu. – To sprawdzona wojskowa metoda. –dodał.
- Wrota też były sprawdzoną metodą... – mruknąłem pod nosem i nagle poczułem, jak jakaś siła podnosi mnie tuż nad podłogę, a po chwili nas wszystkich kieruje w stronę dziury w amorficznej ścianie.
 
 
 
VIII.
 
Stanęliśmy z powrotem twardo na nogach. Ekipa komandosów się rozpierzchła. Został z nich tylko właściciel głosu. Odetchnąłem z ulgą. Było mi mdło. Czułem że jestem siny.
- Wszystko dobrze? – spytał głos.
- Może być... – odparłem zakrywając usta – Dziwne to było...
- Nie przyzwyczajony Pan. To projekt najnowszej generacji. – odparł głos zdejmując maskę. Spod maski wysypał się wodospad długich do ramion włosów. To była Dziewczyna! – Witam po tej stronie – podała mi rękę z uśmiechem.
- Miło mi. – wytarłem dłoń w spodnie i podałem jej.
- Zaraz Pan dojdzie do siebie. – uśmiechnęła się.
- Co ja tu robię? – zapytałem oślepiony ścianą monitorów. Każdy z nich pokazywał obraz z jakichś Wrót. Było ich mnóstwo, a obrazy w nich widoczne zmieniały się co kilka sekund. – Jak wy za tym nadążacie?
- Podzielna uwaga. – odparła – Chłopaki od czterech lat w tym siedzą. Ja jestem z nimi od roku.
- A ja się kompletnie na tym nie znam. Na co więc się mogę wam przydać?
- Widziałeś jak to się dzieje. Zgłosiłeś nieprawidłowość... – powiedział wysoki na ponad dwa metry brunet w okularach.
- To masz okazję poszukać rozwiązania. – dodał Rudy piegus.
- Dzięki... – odparłem z przekąsem – Jakoś tego nie czuje.
- Ale twój dziadek czuł – powiedziała Dziewczyna – Całe swoje życie poświęcił Wrotom. Może coś ci czasem o nich opowiadał?
- Miałem wtedy trzy lata. – odparłem – Opowiadał mi bajki…
- No właśnie… Na pewno sporo rozmyślał o Wrotach, i wiele swoich rozmyślań wplótł w owe bajki.
- Na pewno też robił jakieś notatki podczas pracy nad Wrotami. – zasugerowałem dyskretnie.
- To prawda. – odparł Rudy.
- Były w depozycie Służb Bezpieczeństwa. – dodała Dziewczyna – Niestety ktoś je ukradł.
 
 
 
 
IX.
 
Dziadek mi kiedyś opowiadał bajkę o ogrodniku, który chciał na urodziny królowej wyhodować dywan kwiatów w kolorze jej oczu. Chciał, żeby wszystkie kwietniki w królestwie rozkwitły tym kolorem jednocześnie. Bardzo długo selekcjonował odpowiednie nasiona i kiedy miał ich wystarczającą ilość, w ciągu jednej nocy rozsiał je po całym królestwie. Nie wiedział, że czarnoksiężnik, dosypał mu do woreczka z nasionami nasiona kwiatów o innym kolorze i wymieszał je wszystkie dokładnie z zebranymi przez ogrodnika nasionami. Chciał w ten sposób odwrócić uwagę Królowej od prezentu ogrodnika. Królowa wtedy zwróciłaby uwagę na prezent, który on dla niej przygotował.
Nasiona wpuściły korzenie w ziemię i zaczęły rosnąć. Rano, wszystkie trawniki zieleniły się od łodyżek. Kilka dni później wiatr kołysał pąkami. Aż w dniu urodzin królowej, z samego rana wszystkie się rozwinęły.
Ogrodnik bardzo oczekiwał na tą chwilą. Jednak kiedy wyjrzał przez okno i zobaczył kwiaty innego koloru bardzo się zasmucił.
Było już za późno, żeby wyrwać kwiaty o innych kolorach. Było ich tak dużo, że ogrodnik nie zdążyłby tego zrobić zanim królowa się obudzi.
I wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Szybko przygotował garnuszek z farbką w kolorze oczu królowej i wystrzelił go w chmurę. Chmura zaczęła wtedy rosnąć i rosnąć. Naglę pękła i rozsypała się na tysiące kropelek w kolorze oczu królowej. Pojedyncze kropelki nie umiały się utrzymać na niebie i zaczęły spadać na ziemię i od razu w nią wsiąkać. Kiedy przestał padać deszcz zaświeciło przepiękne słońce, a wszystkie kwiaty miały kolor oczu królowej. Królowa bardzo się ucieszyła z takiego prezentu.
 
To nie ma sensu... – pomyślałem w duchu. – Bajki i Wrota.... istny absurd...
 
 
 
 
 
 
X.
 
Wszyscy troje siedzieli i bacznie obserwowali monitory. Po dłuższej chwili i ja zacząłem nadążać za ich ilością i częstym zmienianiem się obrazów. Podzieliliśmy się nimi po równo i każdy obserwował swój sektor. Obrazy były przerażające
 
. Widziałem cysternę która tkwiła we Wrotach w połowie zbiornika. Jego zawartość sączyła się na ziemię w miejscu uwięzienia samochodu.
 
Widziałem kontenerowiec przechylony na burtę i wbity dziobem w nicość Wrót. Stojące na nim kontenery wysypywały się do oceanu.
 
Widziałem ciężarówki, z który było widać tylko kabiny wystające z Wrót. Ich ładunek cały był pogrążony w nicości.
 
Pociągi zmierzające dokądś rozpędzone zatrzymywały się nagle podczas pogrążania w czeluściach nicości.
 
Widziałem autobus zwisający z Wrót wprost do krateru wulkanu, do którego trafił zupełnie przypadkowo...
 
 
 
 
XI.
 
Kiedy tak się wpatrywałem w te monitory przypomniała mi się inna z opowieści dziadka...
 
Królowa bardzo się interesowała wszystkim co się działo w jej królestwie. Raz w tygodniu chciała mieć nowe wiadomości. Wielu posłańców przyjeżdżało do niej z różnych jego stron i opowiadało o wszystkim co widzieli po drodze. Królową interesowały najdrobniejsze szczegóły, więc sowicie wynagradzała tego z posłańców, który opowiedział jej najciekawszą historie. Posłańcy więc starali się ze wszystkich swoich sił, żeby ich opisy były jak najbarwniejsze. Któregoś dnia zaczęli więc wymyślać przeróżne historie, żeby tylko wzbudzić ciekawość Królowej i zdobyć jej nagrodę. Ich opowieści zaczęły odbiegać od tego co widzieli na prawdę.
Kiedy Królowa odkryła, bardzo się zmartwiła. Nie chciała ich już nigdy więcej widzieć. Wtedy swojemu czarnoksiężnikowi rozkazała żeby zrobił coś, żeby bez pomocy posłańców mogła się czegoś dowiedzieć. Po kilku dniach czarnoksiężnik przyniósł je kryształową kulę. Kiedy Królowa spoglądała w Kryształową Kulę widziała w niej każde miejsce o którym sobie tylko pomyślała. Bardzo jej się spodobał podarunek o czarnoksiężnika. Po kilku dniach zawołała i poprosiła, żeby przyniósł jej jeszcze kilka Kul żeby mogła obserwować wiele miejsc jednocześnie. Czarnoksiężnik spełnił prośbę Królowej. Spełniał ją za każdym razem, kiedy Królowa wracała i prosiła o kolejne Kule. Po kilku takich wizytach, jedna z komnat w zamku Królowej była cała tak dużą ilością Kul, że Królowa nie była w stanie patrzeć we wszystkie naraz...
 
- Kryształowe Kule... – szepnąłem i uśmiechnąłem się pod nosem patrząc na monitory – Czyż to nie to samo...
 
 
 
 
XII.
 
Zastanawiało mnie, co sprawiło, że moja amorficzna ściana pokazała mi obraz z jakichś Wrót. Nie potrafili mi tego wytłumaczyć. Musiało nastąpić jakieś dodatkowe zakłócenie, które objawiło się w ten sposób. Zastanawialiśmy się, czy ktoś jeszcze oprócz mnie został zaskoczony NIEZNANYM BŁĘDEM PRZENIESIENIA. Czy powstrzymało ich ot od skorzystania z Wrót. Nagle mnie olśniło! Jeśli bajki dziadka miały być podpowiedzią...
- Ja się miałem o tym dowiedzieć! – krzyknąłem. Wszyscy na mnie spojrzeli zdziwieni. – Słuchajcie. – powiedziałem bardzo podekscytowany. To było jak w opowieści „Naszyjnik Królowej”! – spojrzeli na mnie jeszcze bardziej zdziwieni, i mocno zainteresowani. Zacząłem opowiadać...
 
Królowa bardzo kochała swojego jedynego syna. Każdą wolną chwilę jaką miała spędzała z nim. Królewskie obowiązki jednak często zatrzymywały ją przy Ważnych Sprawach Wagi Państwowej. Jej syn dorastał bardzo szybko, i zanim się zorientowała był już na tyle dorosły, że chciał się usamodzielnić.
Królowa nie wiedziała co ma robić. Nie chciała go na siłę zatrzymywać w zamku. Chciała, żeby poznawał świat, ale żeby zawsze mogła wiedzieć, czy u niego wszystko jest dobrze. Poprosiła czarnoksiężnika, żeby zrobił coś, co by ją informowało, kiedy jej syn będzie potrzebował pomocy.
Czarnoksiężnik odciął Królewiczowi kosmyk włosów i zatopił go w bursztynie. Bursztyn oprawił z białe srebro. Tak oto czarnoksiężnik przygotował dla Królowej Naszyjnik, który miał zacząć świecić wtedy, kiedy jej syn byłby w potrzebie.
Syn Królowej wędrował długie miesiące. Zwiedzał wszystkie zakątki królestwa. Na koniec wędrówki postanowił się wybrać w góry. Był to już koniec roku i w górach zaczynała się pora nieustannych deszczów. Był to bardzo niebezpieczny okres. Wtedy właśnie zaświecił Naszyjnik Królowej.
Szybko została zebrana grupa ratunkowa, która wyruszyła w góry i odnalazła przemarzniętego Królewicza.
 
Od Naszyjnika do amorficznej ściany droga była bardzo daleka. Czułem jednak jakąś zbieżność tych wydarzeń...
 
 
 
XIII.
 
Pod monitorami znajdowały się dwa wyświetlacze. Zielony, wskazywał całkowitą ilość udanych przeniesień, oraz udane przeniesienia z danego dnia w sektorze, za który odpowiadała Strefa Nadzoru. Czerwony podawał tą informację o nieudanych przeniesieniach. Liczba na czerwonym rosła w zastraszającym tempie. Na zielonym stała niemal w miejscu. Zmieniał się bardzo rzadko. Każda z tych cyfr była jakby uwięzioną duszą czekającą na swoją szansę. Wszystkie swoje myśli wysyłałem siłą woli w stronę zielonego licznika, żeby drgnął, żeby przyniósł nadzieję i rozwiązanie. Ale czy była taka nadzieja? Czy Ci wszyscy Żywi Ludzie nie przepadli na zawsze, niczym w Trójkącie Bermudzkim?? Czy mieli jakąś szansę powrotu??
 
Mieli... tak długo, jak my staraliśmy się ich odnaleźć...
 
 
 
 
XIV.
 
Olśnienie przychodzi znienacka.... Najczęściej przynosi ze sobą proste rozwiązania. Proste i skuteczne. Nie myślałem, że mogą coś z nim mieć wspólnego kwiaty i deszcz... A jednak. Bajka o urodzinach królowej okazała się szukaną wskazówką. Stwierdzili, że Wrota, w których nastąpił błąd przeniesienia, są jak kwiaty innego koloru, z nasion które zostały podrzucone przez czarnoksiężnika. W tym wypadku czarnoksiężnikiem musiał być ktoś, kto wprowadził zmiany w oprogramowaniu, które Strefy Nadzoru miały uruchomić.
 
- Wgrajmy stary program. – powiedział tryumfalnie Rudy piegus.
- Mamy za słaby modem. – sapnął Długi w okularach. – Nowy program wgrywała Centralna Strefa Nadzoru do modemów poszczególnych stref, i to do sprawnie funkcjonujących Wrót.
- Spróbujmy na terenie naszej Strefy.- nalegał Rudy.
Długi zastanawiał się przez chwilę. Dziewczyna bardzo sugestywnie podała mu płytę leżącą przed komputerem.
- Spróbujmy. – uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie.
- A niech tam... – machnął ręką Długi – Ale i tak mamy za słaby moduł...
- Spróbujmy tylko z Wrotami Personalnymi. Transportowe pomińmy. – powiedziała dziewczyna.
- Już zablokowałem ich pamięć. – powiedział Rudy – Ruchy z tą płytką! – zaśmiał się do długiego.
 
Modem zaszumiał. Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Z napięciem obserwowaliśmy jak uruchamia się aplikacja i podaje informację, że „wersja oprogramowania, którą chcesz zainstalować jest starsza od obecnie używanej. Wgrać ją?”. Długi potwierdził operację. Modem szumiał dalej. Przez pół godziny niebieski pasek postępu powoli przesuwał się na ekranie. Kiedy doszedł do końca, komputer wyłączył się samoczynnie. Wszystkie monitory zgasły razem z nim.
Pięć sekund, jakie przebiegły pomiędzy zgaśnięciem komputera a ponownym zamigotaniu kontrolki informującej o tym, że uruchamia się ponownie wydawało nam się wiecznością. To mruganie sprawiło, że poczułem jak robi mi się gorąco. Chyba nam wszystkim zrobiło się gorąco...
Rozbłysły monitory. Wyglądały, jakby się zupełnie nic nie zmieniło. Kolejne sekundy upłynęły, zanim czerwony i zielony licznik także się zapaliły. Stały nieruchomo. Naglę zielony nieznacznie przygasł... i zaczął rosnąć.... najpierw bardzo powoli, stopniowo się rozpędzając... Aż wreszcie nie nadążaliśmy wzrokiem za pędzącymi na nim cyferkami. Nie wierzyliśmy w to co widzimy. Oba liczniki pędziły jak szalone! Czerwony malał, a zielony rósł. Nasza euforia także dostawała coraz większych skrzydeł. Aż oba liczniki stanęły... Wszystkie Wrota Personalne Strefy Nadzoru 145 zostały odblokowane.
 
 
 
 
XV.
 
- No to teraz Transportowe! – krzyknął Rudy pełen zapału.
- Dawaj, dawaj, dawaj! – skandował równie pełen wigoru Długi.
- No to do dzieła. – szepnęła nad nimi Dziewczyna.
Długi ponownie uaktywnił Panel Podziału Wrót i zmienił pole aktywne z Wrota Personalne na Wrota Transportowe. Uruchomił wgrywanie programu.
 
Modem zaszumiał. Siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Z napięciem obserwowaliśmy jak uruchamia się aplikacja i podaje informację, że „wersja oprogramowania, którą chcesz zainstalować jest starsza od obecnie używanej. Wgrać ją?”. Długi potwierdził operację. Modem szumiał dalej. Przez pół godziny niebieski pasek postępu powoli przesuwał się na ekranie. Kiedy doszedł do końca, komputer wyłączył się samoczynnie. Wszystkie monitory zgasły razem z nim. Już się nie uruchomiły....
 
Zostaliśmy w ciemności rozświetlanej wyświetlaczem telefonu komórkowego Dziewczyny....
 
To był koniec naszej Misji Ratowania Świata. Baterii w telefonie wystarczyło na wezwanie komandosów, którzy mieli mnie „odprowadzić” do domu, oraz na przekazanie informacji do Centralnej Strefy Nadzoru o wgraniu starego programu i odblokowaniu Wrót Personalnych Strefy 145. Potem telefon także zgasł.
 
Przez prawie kwadrans siedzieliśmy w totalnej ciemności. Czułem jak moje oczy z niewidzenia powoli przechodzą w stan dostrzegania w otaczających je warunkach. Widziałem zarysy „martwych” monitorów oraz twarze Długiego, Dziewczyny i Rudego.
 
Potem oślepiająca jasność sprawiła, że musiałem je błyskawicznie zamknąć. Tak przybyli po nas komandosi.....
 
 
 
 
XVI.
 
Zmęczony wszystkim wróciłem wreszcie do domu. Nie schodami. Nie przez ścianę… Wrotami. Na dźwięk moich kroków amorficzna ściana zamieniła się w giganty ekran. Akurat była pora Dziennego Przeglądu Wydarzeń. Wiadomości były przesycone jednym tematem. Zakłóceniami pracy Wrót. Z tego co rozumiałem z Dziennego Przeglądu do sterowania Wrotami został wprowadzony wirus dokładnie w chwili, kiedy Operatorzy Centralnej Strefy Nadzoru próbowali wgrać nowy program wyboru miejsca przeniesienia.
 
Do wprowadzenia wirusa przyznała się Zielona Ziemia, ogólnoświatowa organizacja ekologiczna, domagająca się zlikwidowania WRÓT w miejscach które zostały już dawno uznane za Skarby Światowej Przyrody, oraz miejsca, w których przez ostatnie dziesięć lat człowiek swoją obecnością doprowadził niemal do katastrof ekologicznych. Lista była nieskończenie długa i niezmiernie ważna.
 
W wyniku działania wirusa powstały straty wysokości kilkuset miliardów funtów. Błędy przeniesienia zablokowały w trakcie bądź wysłały w nicość wysyłki z ponad pół miliona firm, oraz dwudziestu tysięcy oddziałów spedycyjnych. Zaginęło bez śladu trzydzieści tysięcy ludzi. Ich udało się uratować. Wrota transportowe nadal był zablokowane. Centralna Strefa Nadzoru zobowiązała się do usunięcia wirusa w najszybszy z możliwych sposobów.
 
Trwało właśnie spotkanie na szczycie, mające na celu wypracowanie porozumienia pomiędzy Zieloną Ziemią a Kongresem Narodów. Ciekaw byłem bardzo wyniku tych obrad. Zastanawiało mnie to, że potrzeba szantażu, miliardowych strat i znikających bez śladu ludzi, aby zabrać głos w ochronie środowiska na tyle słyszalny, aby Kongres Narodów zwrócił na niego uwagę i być może zrozumiał....
 
11-14/11/2006 D.Chot.
15-16/11/2006 .Sooß
11-22/12/2006 D.Chot.
22/01/2007 D.Chot.
 
Seweryn Krzysztof Topczewski
 


czas....  
   
Stronę odwiedziło już 39107 odwiedzający (71241 wejścia) :)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja