Kołysanka dla Księżniczki
 
  Strona startowa
  Co można tu znaleźć?
  Słowa Słowa Słowa - debiut Boże Narodzenie 2020
  BajDusie - tomik wydany : kwiecień 2022
  Rozmowa Świąteczna: 21 grudnia 2016
  Bezkres - 10.2020 - wywiad
  Wnet.fm - wywiady MiŚ
  Z Ewangelii do Serca
  From the Gospel to Heart
  Świadectwa z rekolekcji
  Dziękuję Duchu Święty
  Malowanie Słowem 23.01.2015
  skrobki 2004 - 2021
  skrobki 1987 - 2002
  Skrobki - opowieści
  Wąż na Jabłoni
  => Elfandry, Flinki i Olbandy
  => SAFAR
  => ZAKON
  => SUS
  => WROTA
  => Ziemia Ognia
  => WOJOWNIK
  => Mysli uczesane
  Szamanka i Olivki
  Sewe Songs Book
  Księga gości
  Kontakt
  Zagadki... dla Przedszkolaka
  Prawa Autorskie
Ziemia Ognia

 
„Ziemia Ognia.”
 
Nie pamiętam mniejszego skrawka ziemi budzącego tyle niepokoju i nieporozumienia. Suchy i spękany krąg wokół najstarszego na świecie drzewa jest początkiem trzech opowieści.
 
Przyjechałem tu kilka dni temu. Na własne oczy chciałem zobaczyć miejsce, o którym wszyscy opowiadają. Stojąc na zboczu otaczających drzewo wzniesień z daleka dostrzegałem jego pełną zieleni życia koronę. Zadziwiające było to, że widziałem je z tak dużej odległości.
 
Moim pierwszym przewodnikiem był mnich z pobliskiego klasztoru Tunitów. Jego ciemnobrązowy habit okrywał całe ciało. Ukrywał każdy krok mnicha. Rękawy nie pozwalały dostrzec jego dłoni, a kaptur z trudem uwalniał przygasający blask oczu. Stąpając po zboczu opowiadał mi o chwili, w której stwórca zasadził drzewo życia. Pierwsze nasionko, które umieścił w ziemi podlał własnymi łzami i zapoczątkował nimi podziemne źródło. Razem z łzami podarował owocom drzewa mądrość, którą chciał przekazać swojemu ludowi. Lud powstał z pierwszych owoców które wydało drzewo i  zamieszkał w jego pobliżu.
W połowie zbocza mnich zawrócił i odszedł bez słowa... Tu kończył się teren, po którym mógł się swobodnie poruszać...
 
Wędrowałem sam. Powoli moim oczom ukazywał się zarys osady Arajów - wędrowców pustyni. Kilku z nich zmierzało w moją stronę. Ich owinięte szalami twarze i turbany budziły mój lęk. Ich długie i swobodne sukmany oplatały konie odsłaniając jedynie czubki czarnych butów. Przybyli, aby mnie przewieść przez pozostałą część zbocza. Opowiedzieli mi swoją historię związaną z drzewem życia.
Pod drzewem życia znajdowała się pieczara. W pieczarze znajdował się początek strumienia. Mesjasz wyznaczył wędrowcom miejsce, w którym mieli się osiedlić. Było ona tam, gdzie strumień znajdujący się w grocie wypływa na powierzchnię w postaci rzeki. Drzewo życia było miejscem, od którego mieli zacząć swoją wędrówkę. Mieli odnaleźć rzekę, której woda ma tak samo kryształowy kolor, tak samo kojący smak i taki sam odgłos podczas płynięcia swoim korytem. Ich wędrówka w poszukiwaniu rzeki nigdy się nie zakończyła.
 
Moim oczom ukazał się zarys miasta. Choć było do niego jeszcze sporo drogi, wędrowcy poprosili mnie, żebym zsiadł z konia i zawrócili do swojej osady. Ponownie pod stopami poczułem kamieniste zbocze, które powoli stawało się doliną. Gdzie niegdzie pojawiały się kempki trawy zasilane wodami podziemnego strumienia. W moją stronę niezmiernie szybko podążał jeep. Czterech uzbrojonych mundurowych podjechało nim kierując karabiny w moją stronę. Po krótkim przeszukaniu zapakowali mnie do samochodu i zawieźli do miasta. Tak witali mnie Zomici.
 
Miasto zaczynało się kilka kilometrów przed murem i otaczało go swoim pierścieniem. Mur, niczym za duża doniczka chował w sobie drzewo życia. Z ulic miasta było widać jedynie 10 metrowy kamienny pierścień zabraniający wolnego dostępu do drzewa i znajdującej się pod nim groty.
 
Zomici twierdzili, że to ich ziemia. W drodze do miasta usłyszałem opowieść o pierwszym z ich władców, który strudzony wędrówką odpoczywał w grocie pod drzewem. W nocy objawił mu się Bóg i powiedział, że jedząc owoce z drzewa życia zapewni pomyślne władanie swoim synom po wsze czasy.
 
Tunici, Arajowie i Zomici dzielili się drzewem życia przez wiele pokoleń. Woda ze strumienia poiła ich wszystkich. Arajowie, co roku przybywali na rytualne czerpanie wody ze strumienia i wyruszali w swoją wędrówkę. Zomici świętowali zbiory i składali je w darze swojemu władcy. A Tunici uprawiali plantacje, które założyli po całej okolicy korzystając z owoców drzewa.
 
Ich ludy rosły w siłę a ich liczebność zwiększała się z ogromną szybkością. Podziemny strumień nie nadążał nastarczyć wody dla plantacji i drzewa życia jednocześnie. A i Arajów przybywało coraz więcej, aby zaczerpnąć świętej wody.
Strumień zaczął zanikać a plantacje i drzewo usychać. Trzy ludy tej ziemi zaczęły ze sobą walczyć. Każdy z nich uważał, że Święta Ziemi jemu się należy.
Najbardziej bojowi Zomici, przepędzali Arajów przez tysiąc lat, ścigając ich po najdalsze zakątki znanego świata.
Tunici chcąc chronić swoje plantacje otoczyli je murami. Także oni, w obawie o zniszczenie drzewa życia wybudowali wysoki na 15 i gruby na 4 metry kamienny mur wokół drzewa i groty. Zakamienowali także wejście do groty.
Rozwścieczeni Arajowie zrównali z ziemią niemal wszystkie ich plantację próbując w ich zgliszczach walczyć z Zomitami, którzy przejęli władzę nad otaczającym drzewo murem.
 
Z biegiem czasu ciągłe walki osłabiły wszystkie trzy narody.
Arajowie opuścili wzgórza i zeszli na ich zbocza. Tunici z plantacji, które oparły się wiekom walk uczynili okoliczne klasztory. Najsilniejsi Zomici nie odstąpili drzewa na krok i zbudowali swe miasto wokół niego.
 
Woda ze strumienia otworzyła ponownie wejście do groty i zrobiła wyłom w murze, jakby chciała zacząć wszystko od nowa. Nienawiść jednak pozostała.
 
Arajowie nie dopuszczają do groty Zomitów, w obawie, że mogą zbezcześcić źródło.
Zonici nie pozwalają Tunitom zabrać więcej jak 10 koszy nasion drzewa życia po każdych zbiorach, bo przecież nasiona są przeznaczone tylko ich władcom.
Tunici nie dopuszczają, żeby Arajowie zabrali więcej niż tysiąc bukłaków wody podczas corocznego odnawiania swojej wędrówki, w obawie, żeby źródło ponownie nie wyschło i zniszczyło ich plantacje w klasztorach.
 
Co dnia słychać dzwony w klasztorach Tunitów.
Co dnia widać modlitewne maty Zomitów rozwieszone w oknach domów.
Co dnia wiatr niesie cztery modlitwy Arajów.
 
Co dnia wybuchają bomby.
Co dnia słychać ostrzał z karabinów.
Co dnia rozbrzmiewa żal i wołanie zemsty.
 
Tylko drzewo milczy w swej bezkresnej zieleni....
 
 
19/12/2007
Seweryn Krzysztof Topczewski
 
 


czas....  
   
Stronę odwiedziło już 39104 odwiedzający (71235 wejścia) :)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja